Wiosna w pełni, wegetacja ruszyła, a zabiegi ochrony roślin zaczynają się na dobre. I nagle – pogoda płata figle. Prognozy pokazują nocne przymrozki, a oprysk był zaplanowany właśnie teraz. I co wtedy?
To pytanie zadaje sobie wielu rolników: czy warto pryskać przed przymrozkiem, czy może lepiej poczekać? Sprawdźmy, co ryzykujemy.
Z pozoru wszystko gra…
Rośliny wyglądają dobrze, dzień jest słoneczny, a chwasty czy choroby trzeba zwalczyć. Można pomyśleć: „Zrobię oprysk teraz, zanim się pogorszy pogoda”. Ale nie wszystko, co wygląda dobrze w świetle dnia, przetrwa nocny mróz.
Zabieg + przymrozek = stres dla rośliny
Każdy oprysk – nawet delikatny – to dla rośliny dodatkowy wysiłek. Gdy temperatura spada poniżej zera, roślina koncentruje się na przetrwaniu, a nie na wchłanianiu środka ochrony. Efekt? Mniejsza skuteczność zabiegu, a czasem wręcz uszkodzenia liści.
Co z regulatorami wzrostu?
Tu sprawa jest jeszcze bardziej delikatna. Regulatory działają na mechanizmy rozwoju rośliny – stosowane tuż przed przymrozkiem mogą zaburzyć fizjologię, spowolnić regenerację i finalnie odbić się na plonie.
Czy się opłaci? Lepiej przemyśleć dwa razy
Pryskanie tuż przed przymrozkiem to ryzykowny ruch. Lepiej wstrzymać się na 2–3 dni przed i po spadku temperatur. Zabieg wykonany później, ale w odpowiednich warunkach, da lepszy efekt i nie narazi uprawy na dodatkowe obciążenia.
Podsumowanie
Decyzje podejmowane „na szybko” rzadko się opłacają – szczególnie w rolnictwie, gdzie każda noc z mrozem może wiele zmienić. Dlatego: sprawdzaj prognozy, analizuj ryzyko i wybieraj odpowiedni moment na zabieg. Bo nie chodzi tylko o to, czy można pryskać – ale czy warto.